Szczupak na płytkiej wodzie

Maj i początek czerwca to dla mnie czas wypraw na szczupaki. Wybieram się wówczas na płytkie rozlewiska i starorzecza mazowieckich rzek bądź nad jeziora, gdzie również chętnie kieruję się na ich płytkie zatoki.

Szczupak na plytkiej wodzie

Wśród pytań, jakie zadają Czytelnicy WMH, bardzo często powtarzają się prośby (także na naszym www.wmh.pl/forum) o wskazanie najlepszej przynęty na szczupaki, sposobu jej zbrojenia, prowadzenia itp. Spróbuję zatem pochylić się (to ostatnio takie modne słowo) nad tym tematem, skądinąd bardzo ciekawym, i doradzić coś mniej doświadczonym kolegom.
Jak już napisałem, w tej części sezonu bardzo lubię obławiać płytsze wody, stąd też na nich się skoncentruję w tym artykule.

Jaka przynęta na bardzo płytkie wody?
Najprościej mogę powiedzieć: każda, której waga pozwala na poprowadzenie jej tak, aby nie zawadzała o dno, a zarazem z taką prędkością, by skutecznie wabiła ryby. Zdaję sobie sprawę, że nie wszystkich taka odpowiedź usatysfakcjonuje, spróbuję zatem wyjaśnić to nieco obszerniej. Oldschoolowe (i nadal bardzo skuteczne) przynęty, które stosuję na tego typu wodach, to bardzo lekkie spore wahadłówki (rękodzieła, bo na naszym rynku po prostu brak tego typu przynęt seryjnych) i obrotówki pozbawione korpusów. Duża powierzchnia pracująca w połączeniu z małą wagą sprawiają, że mimo swoich rozmiarów te „żelaza” da się odpowiednio poprowadzić.
Oczywiście godne polecenia są także przynęty nowoczesne, i to cała gama. Przemysł dostarcza masę różnych wabików przeznaczonych do łowienia szczupaków tuż pod powierzchnią wody lub zgoła na niej, np. popperów czy pływających jerków. W tej grupie przynęt bez wahania mogę wskazać swoich faworytów, czyli Slidera, Skinnera i Sweepera. W korytarzach między roślinami bardzo dobrze sprawdzają mi się woblery łamane produkcji Janusza Widła.
Na rynku dostępne są także segmentowane twarde i miękkie swimbaity Savage Gear i innych firm. Można łowić na gumy z kieszenią na hak, która działa jak antyzaczep, ale ja sięgam po nie tylko w ostateczności. Chodzi rzecz jasna o występujące tu problemy z zacinaniem. Co prawda istnieją patenty i techniki pozwalające na ich pokonywanie, ale dla mnie takie łowienie jest nadal mniej komfortowe od wędkowania na zwyczajne klasyczne gumy.
Uważam, że znacznie lepszym rozwiązaniem jest takie dopasowanie odpowiednio lekkiej główki do zwykłego rippera lub twistera, aby gumę dało się poprowadzić w korytarzach między roślinami lub nad nimi, a także na płyciznach z dnem usłanym resztkami zeszłorocznego zielska. Dobrym pomysłem będzie uzbrojenie gumy w sam hak jigowy, bez ołowianej główki. Aby nie wykładała się na powierzchni, w dolnej części jej korpusu wciskam i zaklejam dużą śrucinę lub inny kawałeczek ołowiu.
Do klasycznych płytkich wiosennych łowisk zaliczam zeszłoroczne, ścięte przez lód trzcinowiska zalane wodą, gdzie nigdy nie ma szans na głębsze zanurzenie wabika.
Ostatnią przynętą, którą mogę z czystym sumieniem polecić na wszelkiego rodzaju płycizny, jest mucha spinningowa. Nowoczesne muchy są na tyle duże i wykonane z nasiąkliwych materiałów (inaczej niż te przeznaczone do metody muchowej, które właśnie mają nie nasiąkać), że można nimi rzucać daleko, a przy tym bez obciążenia schodzą naprawdę bardzo płytko.
Spróbuję teraz to wszystko jakoś usystematyzować. Przynęty dobieram w zależności od łowiska i ryb, które w nim występują, i są to (w kolejności przypadkowej):
jerki i klasyczne woblery,
gumy uzbrojone w lekkie główki,
swimbaity,
muchy,
lekkie wahadłówki produkcji rzemieślniczej.

Szczupak na plytkiej wodzie3
Czy na szczupaki skuteczniejsze są duże przynęty?
I tak, i nie. Najczęściej staram się łowić na przynęty duże, większe od na ogół używanych przez polskich spinningistów. Nastawiam się na okazałe szczupaki, a te największe to samice. Takiej dorodnej esoksowej pani z reguły towarzyszy znacznie mniejszy samiec. Kręci się on obok mamuśki od okresu tarła, nierzadko zresztą kończąc swój żywot w jej paszczy. Gdy łowię małą przynętą, jest bardzo prawdopodobne, że jako pierwszy skoczy do niej właśnie ten mniejszy szczupak, który jest szybszy i bardziej agresywny, a ociężałej mamuśce nie zawsze się chce podnosić do małego kąska. Znacznie chętniej ruszy po zdobycz bardziej konkretnych rozmiarów. Duża przynęta często działa selektywnie, lecz nie zawsze.
Przypomina mi się w tym miejscu, jak to łowiąc na naprawdę dużego Bass Assassina, miałem atak właśnie takiego małego szczupaka (w czystej wodzie widziałem wszystko jak w akwarium). Uderzył i nie zaciął się, wyglądało to tak, jakby „odbił się” od przynęty. Chwilę po tym zdarzeniu wabikiem zainteresowała się wielka sztuka i już nie było problemów z zacięciem... Przy okazji, atak mamuśki różni się od uderzenia malucha czy średniaka. Gdy zasysa ona przynętę, kij gnie się w pół i nie sposób tego pomylić z niczym innym.
Maj to okres wielkiego żarcia szczupaków i często bywa, że nastawiają się one na jeden konkretny rodzaj pokarmu, ignorując wszystko, co różni się od niego, w tym także nawet najlepsze, wielokrotnie sprawdzone przynęty. Nie pozostaje zatem nic innego, jak dopasować wabik do menu zębaczy. Kiedyś znalazłem się w takiej sytuacji, gdy po długo trwającym łowieniu na duże przynęty nie miałem wyników i założyłem zwykłą standardową gumę ok. 7-centymetrową; w krótkim czasie złowiłem kilka ryb.
Trudno zatem powiedzieć, że duże wabiki są zawsze i wszędzie lepsze, ale ja z reguły zaczynam obławianie każdej miejscówki właśnie od nich i dopiero gdy brak wyników, a jestem pewny miejsca, sięgam po przynęty mniejszych rozmiarów.

Jak zbroić i dozbrajać duże gumy, czyli z której strony atakuje szczupak?
Sposób ataku szczupaka nie ma żadnego przełożenia na to, w jaki sposób zbroi się przynęty standardowych rozmiarów (nie dotyczy tych największych, np. 30-centymetrowych woblerów, ale to już zupełnie inna bajka).
Najczęściej popełniane przez polskich wędkarzy błędy przy zbrojeniu gum to:
montowanie do gumy za dużego i za długiego haka główki w złudnym przeświadczeniu, że długi haczyk pozwoli na zacięcie szczupaków, które miałyby taką gumę „podskubywać” od ogona; efektem takiej praktyki jest usztywnienie przynęty, która traci niestety sporą część swojej mocy wabiącej, i w ten sposób chcąc poprawić zacięcie, zaprzepaszcza się szansę na atak ryby;
wbijanie haka zbyt głęboko, co sprawia, że za mało go wystaje nad grzbiet gumy, przez co trudniej jest zaciąć rybę.
Jeśli chodzi o pierwszy z wymienionych błędów, to mniejszym złem będzie uzbrojenie gumy w hak o zbyt krótkim trzonku, bo wtedy przynajmniej nic nie usztywnia korpusu wabika.

Szczupak na plytkiej wodzie2
A co z dozbrojkami?
Na płyciznach, gdzie przynętę prowadzi się między roślinami lub tuż nad nimi, nie stosuję dozbrojek ze względu na duże ryzyko zaczepu. Na wodach głębszych nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby do haka dołączyć dozbrojkę w postaci dwuramiennej kotwiczki założonej na jego kolanko albo zwyczajną potrójną kotwiczkę dołączoną na drucie lub metalowej plecionce. Oba rozwiązania parę razy pokazywaliśmy na naszych filmach. Dodam tylko w tym miejscu uwagę, że dozbrojka na drucie nie może być zbyt długa, bo będziemy stale mieli problemy z przekładaniem się ogonka rippera lub twistera przez groty dołączonej kotwiczki.
Dlaczego istotne jest zróżnicowane podejście do wód płytkich i głębokich? Jeśli chodzi o płycizny, to wszystko jest chyba jasne. Na wodach głębszych sprawa wygląda natomiast tak, że nie ma potrzeby prowadzenia przynęty przy dnie lub opukiwania nią podłoża jak podczas łowienia np. sandaczy. Stojący czasem tuż nad dnem szczupak śledzi toń ponad sobą i w zupełności wystarczy, gdy wabik będzie się poruszał metr nad dnem. Esoks podniesie się do niego bez większych oporów.

Jaki jest najlepszy wobler na szczupaki?
Na tak postawione pytanie nie ma odpowiedzi. Mam kilka ulubionych przynęt, z których każda sprawdza się w innych warunkach, jeśli brać pod uwagę tylko modele ze sterem, czyli typowe crankbaity. W rodzinie bezsterowców ze znanych mi modeli na płytkie wody pierwsze miejsce zajmuje Slider. Jakby go nie prowadzić, nawet zupełnie po dyletancku, zawsze będzie wabił szczupaki. Dlatego w pewnych kręgach nazywa się go przynętą „idiotoodporną”. Poprawnie prowadzony jest wyjątkowo skuteczną bronią, sprawdza się zarówno w czasie agresywnego podszarpywania, równomiernego zwijania, jak też wolnego prowadzenia z przestojami.
Jeśli chodzi o sterowce, to za bardzo dobre w opisywanych warunkach uważam wspomniane już woblery... głowacicowe Janusza Widła. Te łamańce wabią ryby nie tylko pracą, ale także grzechotaniem poruszających się w czasie prowadzenia segmentów. A że są przeznaczone na zupełnie inne ryby? Nie ma to najmniejszego znaczenia. I tak decyduje prowadzenie.
Prawdziwym weteranem w moim szczupakowym pudełku jest Fat Rap Rapali malowany na okonia. Wiele mazurskich szczupaków pozostawiło na nim ślady swoich zębów.
W arsenale mam również sporą garść woblerów imitujących szczupaka, co jest klasyczną propozycją dla tych ryb. Każdy z nich jest inny, jeśli chodzi o kształt korpusu i steru, miejsce i kąt wklejenia steru, malowanie itp. Wszystkie są skuteczne, ale w różnych warunkach. Jest jednak wśród nich prawdziwa perła, która na pierwszy rzut oka niczym się nie wyróżnia. Dopiero po wrzuceniu do wody i krótkim podszarpywaniu ukazuje swoje prawdziwe oblicze „pike killera”. Wobler ten jest tak wyważony, że w czasie przestojów w prowadzeniu zamiera w bezruchu, nie opadając ani nie unosząc się, a po podciągnięciu odskakuje raz w jedną, raz w drugą stronę, lekko kołysząc się na boki. I o to właśnie chodzi. Każdy z nas pewnie już nie raz obserwował zachowanie w wodzie małego szczupaczka, który stoi nieruchomo jak patyk, a przestraszony – w ułamku sekundy odskakuje kawałek i znowu zamiera w bezruchu. Gdybym po prostu zwijał tego wobka, nigdy nie pokazałby swojej prawdziwej wartości. I właśnie do tego zmierzam: w konkretnych warunkach kształt, ster, malowanie są mniej ważne niż sposób prowadzenia. Owszem, one mówią mi, jakie ruchy będzie wykonywał korpus woblera, jak głęboko się zanurzy i jaki będzie stawiał opór podczas podszarpywania, ale to wszystko.
Podsumowując, każdy wobler można prowadzić na wiele różnych sposobów: równomiernie, z szarpaniem, zatrzymywaniem czy stosowaniem innych sztuczek ożywiających jego pracę. To, który z nich wybierzemy, zależy przede wszystkim od warunków panujących w łowisku.

Szczupak na plytkiej wodzie4