Pytania o sandacze cz2

Miesiąc temu zmierzyłem się z pierwszą porcją Waszych pytań dotyczących łowienia sandaczy, teraz kolej na drugą. Jeśli będziecie mieli jeszcze jakieś inne pytania lub wątpliwości, jestem do Waszej dyspozycji.

Pytaniacz2a

WKLEJANKA CZY ZWYKŁY KIJ?
Jest to pytanie z gatunku podstawowych. Żeby na nie odpowiedzieć, najpierw trzeba ustalić, gdzie łowimy – w rzece czy na wodzie stojącej.
Ogólnie biorąc, w wodach stojących wędkarze dopiero uczący się metody opadowej powinni pamiętać, że nauka jest łatwiejsza przy posługiwaniu się wklejanką. Głównym powodem jest łatwość obserwacji miękkiej szczytówki, która dokładnie pokazuje to, co się dzieje z przynętą. Nie tylko brania, ale dosłownie wszystko, każde zakłócenie opadu przynęty. Wklejanka idealnie nadaje się do nauki łowienia w ślizgu, czyli z opadu z kołowrotka (opisanego w poprzednim numerze WMH). Jest to moim zdaniem najlepszy wybór dla początkującego łowcy sandaczy, a także dla tych, którzy doskonalą technikę łowienia ślizgiem.
Gdy natomiast łowimy na typowe podbicia z kija, lepiej sięgnąć po „zwykłą” wędką sandaczową, tzn. bez wklejonej (lub wsadzonej na wcisk) miękkiej szczytówki. Takie wędzisko sprawdzi się zarówno podczas łowienia na gumy, jak i koguty, a także wahadłówki i woblery.
Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że to tradycyjna sztywna i nieczuła na nic sandaczowa pała. Nowoczesny kij mimo swojej sztywności bardzo dokładnie przekazuje do ręki wędkarza wszystko, co się dzieje z przynętą. Pozwala to na czucie brań ręką, a nie tylko na wzrokowe wyłapywanie ich na plecionce fluo. W przypadku wklejanki optymalna dla mnie długość kija to 2,4 m, z kolei tradycyjny „patyk” powinien mieć między 2 a 2,2 m.
Na rzece stosuję kije znacznie dłuższe, minimum 2,7-metrowe. Są to wędki bez wklejonej miękkiej szczytówki. Tak długim wędziskiem jest o wiele łatwiej manewrować przynętą np. między kamieniami. Można też wystawić kij prostopadle do nurtu i dzięki temu jego ruchami prowadzić np. wobler wzdłuż burty brzegowej, opaski, rafy czy warkocza. To zresztą ogólna zasada, że na jeziorze stosuje się kije krótsze, a na rzece – wbrew panującej gdzieniegdzie modzie – dłuższe. Te minimum 2,7 m (a czasami sporo więcej) jest tam po prostu niezbędne.

Pytaniacz2c

CZY MOŻNA ŁOWIĆ JEZIOROWE SANDACZE NA BARDZO PŁYTKIEJ WODZIE?
Jak najbardziej, ale trzeba znaleźć miejsca, gdzie ryby wychodzą na płytsze blaty zza głębokich uskoków. Innymi słowy, nie będą to np. rozległe płytkie jeziorowe zatoki, które są dobrymi łowiskami szczupaków, lecz właśnie blaty położone w sąsiedztwie głębokich dołów i z wyraźnymi stromymi spadami. Właśnie u postawy takiego uskoku sandacze stoją w dzień, a nocą podnoszą się i penetrują płycizny, gdzie buszuje drobnica. Jeśli w dzień widać ją, jak się tam kręci, to jest to dobry znak dla łowcy sandaczy. Nocą na pewno pojawią się tu mętnookie. Co prawda, gdy sandacze są szczególnie agresywne, to podnoszą się także w dzień, ale generalnie najwłaściwszym czasem na sandaczowe łowy na płytkim blacie przy uskoku jest noc.

JAK ŁOWIĆ W PŁYTKIM (DO 3 M GŁĘBOKOŚCI) MULISTYM ZBIORNIKU Z PŁASKIM DNEM?
Zawsze należy zacząć od namierzenia dna odrobinę twardszego niż wszędzie dokoła. Może być ono takie dzięki nagromadzeniu np. patyków czy ślimaków utwardzających ten muł. Gdy je już znajdziemy, to warto łowić na lekkie główki (do 15 g). Na rynku są też gumy pływające, które z kolei zbroi się specyficznie ukształtowanymi główkami typu „stand up”. Taka i tak uzbrojona guma po opadnięciu na dno ustawia się ogonem ukośnie do góry, imitując małą rybkę, która grzebie pyskiem w mule. Sprzyja temu obłoczek mułu wzbity przez główkę podczas opadnięcia na dno. Podstawową zasadą jest to, że guma nie może się wbijać w muł. Musi utrzymywać się na jego powierzchni.
Innym sposobem jest użycie lekkiego koguta. Ta przynęta powstała właśnie do obławiania płytkich blatów i sprawdza się na nich idealnie. Kogut do łowienia w mule musi być lekki (15–25 g), mieć duży kołnierz z flizeliny spowalniający opad i zapobiegający wbijaniu się przynęty w muł, a przy okazji dostarczający wędkarzowi informacji o wyściółce dna. No i na koniec dobrym, stosowanym także przeze mnie sposobem jest łowienie w dryfie na wobler prowadzony w toni.
W każdym jednak z tych przypadków pierwszą czynnością, jaką trzeba wykonać, jest znalezienie odpowiedniego (twardszego) dna.

A JAK ŁOWIĆ W WODZIE BARDZO PRZEJRZYSTEJ?
To trudne pytanie, bo i samo łowienie sandaczy w takich warunkach nie jest sprawą prostą. Latem, kiedy woda się nagrzewa i zarazem pozostaje przejrzysta, nie jest łatwo złowić mętnookiego. Nie dość, że od wysokich temperatur spada tempo metabolizmu tych drapieżników, to jeszcze przejrzysta woda powoduje, że stają się one bardzo ostrożne. Cóż można zrobić, gdy ryby po prostu nie chcą żerować. Ale wystarczy, że taka nawet ciepła woda lekko się zmąci, np. po opadach, aby sandacze „otworzyły pyski”. Trudno jednak zawsze oczekiwać na pomoc deszczu, a i pytanie było o łowienie w wodzie przejrzystej, a nie zmąconej.
Proponuję wtedy spróbować:
1. Łowić nocą lub przynajmniej w godzinach około świtu i zmroku. Wtedy ryby stają się śmielsze i nabierają apetytu.
2. Wędkować w toni na woblery i gumy o stonowanych kolorach i mało agresywnej pracy. Gumy mogą być wręcz przezroczyste z brokatem.
3. Zestaw bardzo odchudzić, zakładając mniejsze przynęty, lżejsze główki i prowadząc gumy w wolnym, łagodnym opadzie.
4. Gdy zaczyna świtać, założyć przypon z fluorokarbonu niewidocznego w wodzie.
Powyższe manewry nie zawsze, ale czasami przynoszą skutek. Na totalnie leniwe sandacze dobry jest zestaw z bocznym trokiem, ale nie ten okoniowy, tylko wzmocniony i uzbrojony w większe przynęty o stonowanych kolorach. W tym przypadku trok przynęty powinien mieć 1,5–2 m długości.

JAK PRAWIDŁOWO NAPŁYNĄĆ NA MIEJSCÓWKĘ SANDACZOWĄ?
Są trzy sposoby ustawiania łodzi podczas łowienia sandaczy. Szukamy ich bowiem najczęściej na:
1) blatach z twardym dnem, w sąsiedztwie jakichś zawad czy niedużych uskoków urozmaicających dno blatu,
2) ostrych spadach,
3) niezbyt ostrych spadach.
Na blatach sprawa jest najprostsza. Ustawiamy łódź w taki sposób, aby rzucać z wiatrem, by na plecionce nie tworzył się balon. Kotwicę opuszczamy z dziobu, popuszczamy jej liny (na zbyt krótkiej nie utrzymamy łodzi na wietrze w jednym miejscu), pozwalamy łodzi się obrócić na niej i rozpoczynamy łowienie

Pytaniacz2d
Łowiąc na ostrzejszym spadzie dobrze jest zakotwiczyć u jego podstawy i zarzucać w stronę jego szczytowej części.


Pytaniacz2e

Sprowadzamy wtedy przynętę skokami w dół, prostopadle do stoku lub po skosie, aż po samą łódź. To ostatnie jest bardzo ważne, a zapomina o tym wielu spośród sandaczowców. Sporo brań jest niemal spod łodzi, przy ostatnim zdecydowanym oderwaniu przynęty od dna. Łódź przekotwiczamy, przesuwając ją równolegle do stoku i obławiając kolejny jego fragment, znów z góry na dół.
Na łagodnym spadzie postępujemy nieco inaczej. Obrzucamy go, prowadząc przynętę równolegle do stoku (lub pod niewielkim kątem). Po obłowieniu danego miejsca przestawiamy łódź w górę lub w dół stoku i znów rzucamy równolegle do niego


Pytaniacz2f


W każdym z opisywanych przypadków należy pamiętać o tym, aby łódź zakotwiczyć w odpowiedniej odległości od obławianego miejsca. Odpowiedniej, tzn. takiej, którą wyznacza długość rzutu plus odległość, na jaką popuściliśmy linę kotwiczną.

CZY STOSOWAĆ PRZYPON OCHRONNY, A JEŚLI TAK, TO JAKI?
Pytanie tylko z pozoru proste. Skoro zęby sandacza nie stanowią zagrożenia dla żyłek czy plecionek, to po co przypon ochronny? Otóż nie jest to takie oczywiste. Rzeczywiście, sandacz przynęty nie odgryzie, ale... Jeśli łowię na wodach, gdzie praktycznie nie ma większego ryzyka brania szczupaka, to zakładam przypon z cieńszego fluorokarbonu (0,25 mm), który chroni końcówkę plecionki przed obtarciami i strzępieniem się. Wiążę go węzłem zderzakowym. Gdy zaś w łowisku jest więcej szczupaków i ryzyko obcinki jest duże, stosuję typowy przypon ochronny z materiału o nazwie surflon. Tę bardzo miękką metalową linkę można nabyć w zwojach do samodzielnego wykonywania przyponów (jeśli więc coś pójdzie źle, wiadomo, kto ponosi za to odpowiedzialność). Surflon ze względu na swoją miękkość i kolor (brązowy) nie odstrasza ryb. Z wolframu nie korzystam przede wszystkim ze względu na jego podatność na trwałe odkształcenia, skutkujące osłabieniem przyponu. Na szczęście mamy dziś do dyspozycji inne, o wiele lepsze materiały przyponowe.
Sandacze z wód stojących nie są jakimiś silnymi wojownikami, wystarczy więc, jeśli przypon ma 9 kg wytrzymałości (rzadko stosuję mocniejsze). Długość: ok. 30 cm.
W tym miejscu chciałbym się rozprawić z kolejną obiegową opinią, że przypon metalowy płoszy sandacze. Otóż nie płoszy. Tradycyjna, sztywna stalka po prostu gasi pracę przynęty i to właśnie przeszkadza tym rybom. Miękkie metalowe linki są pozbawione tej wady i mogę je z czystym sumieniem polecić.

Pytaniacz2b

CZY WARTO STOSOWAĆ PLECIONKI W KOLORACH FLUO?
Istnieje teoria, że dodanie ciemnego przyponu do jaskrawej linki powoduje powstanie kontrastowej plamy tuż przed wabikiem, która odstrasza sandacze. Są tacy, którzy radzą sobie, wydłużając wydatnie przypon, nawet do niemal 1 m. Ja mam na to inny sposób. Mianowicie łowię na plecionki szarobrązowe, które – jeśli jest to konieczne – zabezpieczam wspomnianymi już brązowymi (surflon) lub przezroczystymi (fluorokarbon) przyponami. Uważam, że ten kolor plecionki jest w przypadku łowienia sandaczy najwłaściwszy. Jaskrawe linki (najczęściej seledynowe fluo) zakładam tylko wtedy, gdy na wodzie panują trudne warunki (boczny wiatr) lub sandacze żerują bardzo delikatnie. Jaskrawa plecionka pozwala mi na łatwiejsze dostrzeganie brań w takich warunkach. Ale i tak ostatnie 2–3 m linki maluję wodoodpornym czarnym markerem, przez co plecionka z seledynowej robi się szarobura. Po prostu takie stonowane barwy sprawdzają mi się o wiele lepiej. Zdaję sobie sprawę, że istnieje cała szkoła łowienia na plecionki fluo i także wśród czytających ten artykuł znajdą się tacy, którzy moje poglądy uznają niemal za herezję, ale właśnie takie podejście do kolorów plecionek nigdy mnie nie zawiodło.