Dobry wobler na sandacza

Jaki to wobler? Wszystko zależy od tego, czy jest to jezioro, czy rzeka. Ja sięgam po wobler przede wszystkim, gdy łowię w rzece, ale czasem i w jeziorze, gdzie wobler również pokazuje swoją skuteczność.

Używam tam wydłużonych modeli o delikatnej, migoczącej akcji. Mogą lusterkować na boki. Korzystam głównie z woblerów pływających lub wolno tonących, a ze względu na charakter wód, na których łowię, mogą one schodzić maksymalnie na 1,5 m, choć bardzo często posługuję się modelami schodzącymi do zaledwie 0,5 m. Niezbyt to pasuje do stereotypu sandaczy okupujących najgłębsze doły, prawda? Ale spokojnie, wszystko ma tu ręce i nogi.

wober san

Wobler to jedna z najskuteczniejszych przynęt na sandacze poławiane w nocy. A na „przedeptanej” ze szczętem Wiśle w okolicach Warszawy noc to jedyna pora, gdy ryby te się podnoszą i zaczynają żerować w zasięgu rzutu. Wbrew obiegowym opiniom żerujące mętnookie czasem atakują przynęty wręcz powierzchniowe. Do nocnego spinningowania używam woblerów od 6 do ok. 20 cm, z krótkimi sterami.
Trzeba jednak pamiętać, że wielkość przynęty nie ma żadnego przełożenia na wielkość zdobyczy. Wobler dobieram do warunków, w których przychodzi mi łowić. Jeżeli np. w danym miejscu i czasie dominującym pokarmem sandaczy są ukleje, sięgam po modele mniejsze, a jeśli drapieżniki uganiają się za płotkami i krąpiami – po większe. Jak widać, także tutaj bez wcześniejszego rozpoznania i uważnej obserwacji tego, co się dzieje pod wodą, nie bardzo można liczyć na naprawdę dobre i powtarzalne efekty.
Tyle, jeśli chodzi o rzeki, a teraz zatrzymajmy się na chwilę przy jeziorze. Unikam jeziorowego trollingu, a właśnie do takiego obławiania toni jezior najlepiej nadają się woblery. Z rzutu także da się tu połowić. Używam modeli neutralnych lub bardzo wolno tonących, wyposażonych w długi ster, jak np. Rapala Shad Rap. Problemem jest to, że w sprzedaży najczęściej spotyka się woblery tonące z krótkim sterem lub pływające z długim... Pozostaje albo cierpliwie przekopywać oferty producentów, albo tuningować kupne wabiki tak, aby pasowały do założeń stosowanej techniki łowienia. Punktem wyjścia jest wobler pływający z długim sterem, na kotwicę (brzuszną) którego nawijam ołowianą lametę (pomysł zapożyczony od muszkarzy). Metodą prób i błędów tak ją obciążam, aby wobek pływający zamienił się w neutralny.
Już dawno zauważyłem, że bardzo dużo brań jeziorowych sandaczy na wobler miałem w momencie, gdy poruszająca się przynęta zamierała w bezruchu, zawisając w toni, a potem znów ruszała. Wygląda to tak, jakby sandacz czaił się przy z nagła znieruchomiałej „rybce” i atakował, gdy tylko się ruszyła.