Wklejanka czy zwykły spinning?

Którą z tych wędek wybrać na sandacze? Jest to pytanie z gatunku podstawowych. Żeby na nie odpowiedzieć, najpierw trzeba ustalić, gdzie łowimy – w rzece czy na wodzie stojącej.

Ogólnie biorąc, w wodach stojących wędkarze dopiero uczący się metody opadowej powinni pamiętać, że nauka jest łatwiejsza przy posługiwaniu się wklejanką. Głównym powodem jest łatwość obserwacji miękkiej szczytówki, która dokładnie pokazuje to, co się dzieje z przynętą. Nie tylko brania, ale dosłownie wszystko. Wklejanka idealnie nadaje się do nauki łowienia w ślizgu, czyli z opadu z kołowrotka (powyżej opisanego). Jest to moim zdaniem najlepszy wybór dla początkującego łowcy sandaczy, a także dla tych, którzy doskonalą technikę łowienia ślizgiem.
Gdy natomiast łowimy na typowe podbicia z kija, lepiej sięgnąć po „zwykłą” wędką sandaczową, tzn. bez wklejonej (lub wsadzonej na wcisk) miękkiej szczytówki. Takie wędzisko sprawdzi się zarówno podczas łowienia na gumy, jak i koguty, a także wahadłówki i woblery.

sandacz wklejanka1


Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że to tradycyjna sztywna i nieczuła na nic sandaczowa pała. Nowoczesny kij mimo swojej sztywności bardzo dokładnie przekazuje do ręki wędkarza wszystko, co się dzieje z przynętą. Pozwala to na czucie brań ręką, a nie tylko na wzrokowe wyłapywanie ich na plecionce fluo. W przypadku wklejanki optymalna dla mnie długość kija to 2,4 m, z kolei tradycyjny „patyk” powinien mieć między 2 a 2,2 m.
Na rzece stosuję kije znacznie dłuższe, minimum 2,7-metrowe. Są to wędki bez wklejonej miękkiej szczytówki. Tak długim wędziskiem jest o wiele łatwiej manewrować przynętą między np. kamieniami. Można też wystawić kij prostopadle do nurtu i dzięki temu jego ruchami prowadzić np. wobler wzdłuż burty brzegowej, opaski, rafy czy warkocza. To zresztą ogólna zasada, że na jeziorze stosuje się kije krótsze, a na rzece, wbrew panującej gdzieniegdzie modzie, dłuższe. Te minimum 2,7 m (a czasami sporo więcej) jest tam po prostu niezbędne.